niedziela, 25 października 2015

9 tekstów, których nie mówi się ciężarnym

W zależności od sytuacji życiowej słowa osób z najbliższego otoczenia potrafią znacznie wpłynąć na nasz nastrój, zachowanie, nastawienie do życia. Są i takie teksty, których lepiej nie kierować do przyszłych mam.
 


W ciąży gospodarka hormonalna ulega zmianie, czego konsekwencją może być nadwrażliwość, emocjonalność, spotęgowane zachowania złości, smutku, rozdrażnienia. Słowem: otoczenie przez kilka miesięcy dojrzewania dziecka w brzuchu mamy powinno zacząć odkrywać dodatkowe pokłady cierpliwości. Zresztą na okres po porodzie przydadzą się jeszcze bardziej.

Poniższe teksty mogą sprawiać wrażenie zupełnie normalnych, a ich wymienienie można uznać za przesadę. Inaczej będzie, jeśli wyobrazisz sobie, że ciężarna słyszy je codziennie przynajmniej raz.

1. Dziewczynka faktycznie odbiera urodę
Uroczy tekst który usłyszałam będąc w bodaj szóstym miesiącu ciąży <3 aż chce się pokazywać światu.

2. Boisz się porodu?
Świetne pytanie szczególnie do pierwiastki. Oczywiście, że się nie boi, przecież to tylko PORÓD.

3. Dziecko mojej znajomej prawie umarło przy porodzie siłami natury
Nawet odporna na rozmaite opowieści opisujące marginalne przypadki przy porodach kobieta nie powstrzyma swojej wyobraźni. A co ciekawe, naprawdę wiele osób czuje wewnętrzną potrzebę poinformowania przyszłej mamy o tragicznych historiach, które obiły im się o uszy. Mama z pewnością zdaje sobie sprawę z szeregu zagrożeń i straszenie jej nie ma najmniejszego sensu.

4. Jesteś ogromna
W żartach czy nie w żartach - przesłodkie. Jedna kobieta przytyje kilka kilogramów, inna kilkanaście, a kolejna - trzydzieści. I nie zawsze jest to odzwierciedlenie apetytu ciężarnej, a jedną z kwestii, która zajmuje jej myśli, jest właśnie zejście z wagi i powrót do dawnej figury.


5. Jak się czujesz?
Pytanie z puli zupełnie normalnych. Ale bywało, że słyszałam je kilkanaście (sic!) razy dziennie. Myślałam o zamówieniu koszulki z napisem: “Czuję się DOBRZE”.

6. I jak, wciąż nic?
Pytanie to zyskuje na częstotliwości przy zbliżającym się terminie porodu. Ceniłam je sobie szczególnie po terminie (R. urodziła się pod koniec 41. tygodnia), gdy mój telefon dzwonił kilka razy dziennie, a po drugiej stronie słyszałam rozczarowany głos, że jeszcze nie zaczęłam rodzić. No przepraszam, jeszcze cisza.

7. Jedz, musisz jeść za dwoje
Ciężarnej patrzy się na talerz i analizuje - porcja taka mała, nie dba o dziecko, niewiele mięsa, za dużo zieleniny; tyle je, puste kalorie, nie dziwota, że brzuch jest taki wielki.

8. Zostaw, ja to zrobię!
Przyszła mama traktowana bywa jak chora lub nieodpowiedzialna. Okej, sama czasem przeceniałam swoje możliwości i stawałam na krześle, by sięgnąć po prześcieradło z najwyższej półki szafy, ale zazwyczaj wiedziałam co mogę, a czego nie. Co rusz ktoś jednak chciał mnie wyręczać, co chwilami doprowadzało mnie do szału.

9. Będziesz karmić?
Nie, zamierzam głodzić. Temat laktacji zawsze na czasie. Dla kobiety, której biust dotychczas uwodził i stanowił atrybut kobiecości, zmiana jego roli naprawdę nie musi iść w parze z radością. Nie przeszkadza to jednak w poruszeniu tego niezwykle ważnego społecznie tematu podczas rodzinnej imprezy lub innego zgromadzenia potencjalnych zainteresowanych przyszłością moich piersi.

poniedziałek, 19 października 2015

Zniknięcie

Ubrana na czarno, zamyślona, próbująca zebrać myśli i znaleźć chwilę na samotność, na łzy. Nie ma jednak na to zbyt wiele czasu. Trzeba pokazać język, zaśpiewać piosenkę lub poganiać się z Ginesem po mieszkaniu. Żałoba z dzieckiem wygląda zupełnie inaczej.

Gdy odchodzi ktoś bliski naszemu sercu, czas się zatrzymuje. Dlaczego nie zadzwoniłam? Nie zdążyłam powiedzieć tylu słów? Czy ta osoba wiedziała, że jest jedną z najważniejszych w moim życiu? Przecież w kopercie czekają jeszcze zdjęcia małej R., których nie zdążyłam ostatnio przekazać jako uzupełnienie istniejącej już kolekcji. Podchodzi H. z R. na rękach. Mała widzi płaczącą mamę i… uśmiecha się. Ba, nawet się zanosi! Mama chyba jakoś dziwnie się bawi, tego zwierzaka nie było w "Księdze dźwięków". Dziwne. I śmieje się, powtarza urocze “mama mama”, chce na ręce, piszczy widząc pocieszającego mnie Ginesa. Paromiesięczne dziecko nie wie, nie rozumie. Cieszy się poznawaniem świata, czasem tylko da znać, jak mu coś nie pasuje. Na smutek będzie jeszcze czas. Cudownie jest widzieć małego wesołego człowieka, nawet jeśli w sercu czuje się ogromny żal.

To bardzo dziwne uczucie, kiedy pogrążona w żałobie mimo wszystko muszę wziąć się w garść i zająć się R. Nie ma czasu na przemyślenia, zastanowienie się, wściekłość na ten telefon, który podświadomie wiedziałam, że bliżej prędzej niż później zadzwoni. Pozostają wieczory, gdy mały człowiek ułoży się do snu. Gdy wracają wspomnienia i smutek może na chwilę przejąć władzę nad umysłem. Ale już za kilka godzin znów będziemy się śmiać i bawić na kolorowej macie, a ten ktoś, kto zajął kawałek mojego serca, patrząc na nas pewnie się cieszy, że mimo swojego odejścia, na świat przyszedł mały człowiek, który przypomina, jak bardzo trzeba cieszyć się życiem.


poniedziałek, 12 października 2015

Ponsko Photography - piękne zdjęcia najmłodszych

Przed pojawieniem się małej R. na świecie zastanawialiśmy się nad wykonaniem sesji noworodkowej. Przeglądając strony różnych fotografów widzieliśmy jedno i to samo - dziecko w koszyku, dziecko w wiaderku, dziecko z opaską, dziecko w czapce. Żadna propozycja nas nie urzekła. W efekcie na własną rękę wykonaliśmy maleństwu kilka zdjęć (podobna historia dotyczyła fotografii ciążowej).

Podczas wakacji w Bieszczadach poznaliśmy przemiłą parę i ich trzymiesięcznego syna Kostka. Marta zawodowo zajmuje się fotografią noworodków i niemowląt, prowadząc firmę Ponsko Photography. Jej zdjęcia zmieniły moją opinię na temat oklepanej zwykle fotografii najmłodszych. Są pełne uroku, subtelne. Marta wykorzystuje piękne ubranka, materiały i dodatki. Jeśli ktoś mieszka w Warszawie lub byłby w stanie pojawić się w stolicy, aby wykonać sesję - z pewnością warto.

Link do strony Ponsko Photography: http://ponskophotography.pl/

niedziela, 11 października 2015

Książeczki dla najmłodszych w ofercie Biedronki

Matkawariatka.pl donosi, że od jutra w ofercie Biedronki będzie można znaleźć książeczki dla najmłodszych. Jak dobrze, że ostatnio nie dałam się skusić na te same pozycje w Empiku. Oczywiście droższe o kilka złotych, co w tym przypadku stanowi prawie dwukrotność jednej pozycji.

Spośród blisko 40 pozycji, mam zamiar przyczaić się na następujące:

Krecikowa seria. Sentymentalnie jak widzę Krecika, Muminki czy Reksia, mam ochotę wziąć wszystko w ciemno.

Te książeczki zainteresowały mnie ostatnio w Empiku.  Są dla nieco starszych dzieci - ciekawie opisane przygody wesołych owadów z ładnymi ilustracjami.


R. ma kilka książeczek - o kształtach, produktach codziennego użytku, zwierzakach, kolorach, przygodach rozmaitych stworzonek. Niebawem skończy 9 miesięcy i na tym etapie można ją zająć historiami obrazkowymi, opowieściami. Książeczki odwracają jej uwagę nawet od bólu związanego z ząbkowaniem czy rozterek egzystencjalnych, jakie drzemią w małym człowieku poznającym wielki świat. R. chętnie przewraca strony, gaworzy oglądając książeczkę z każdej strony.

Z drugiej strony książeczki doskonale nadają się do gryzienia, gdy treść i obrazki już się znudzą ;)

Książeczki edukacyjne są doskonałym pomysłem na prezent, a przyszli rodzice mogą sięgnąć po nie już teraz, by za kilka miesięcy nie przepłacić w drogich sieciówkach.

Pełna oferta: http://www.biedronka.pl/pl/ksiazki-dla-niemowlat-12-10

środa, 7 października 2015

Inhalator - “must have” przy dziecku

Pierwszą infekcję R. załapała w okolicach 4. miesiąca życia. Wtedy pediatra poradziła nam, aby zakupić inhalator, ponieważ przy małym dziecku przyda się wielokrotnie. Tak też zrobiliśmy. Przy wyborze inhalatora warto jednak zwrócić uwagę na kilka szczegółów, które umilą inhalacje, będące procesem mało przyjaznym z perspektywy małego człowieka.

     Inhalacje pomagają w pokonaniu męczącego, szczególnie wodnistego kataru, odtykając nos i usprawniając proces oddychania przy przeziębieniu. Właśnie przechodzimy przez pierwsze tej jesieni podziębienie i już od pierwszych objawów R. skorzystała z inhalacji.

Wybieramy inhalator dla dziecka

Inhalator służyć może całej rodzinie, ale ponieważ dopiero posiadając dziecko zdecydowaliśmy się na jego zakup, musieliśmy znaleźć taki, który podpasuje przede wszystkim małej buźce. Rozmaite parametry, takie jak waga, głośność działania, cena, a także wygląd inhalatora stawiają kupującego przed nie lada wyzwaniem. Waga czy głośność działania są zazwyczaj podobne. Cena - można wybrać inhalator za kilkadziesiąt złotych lub za kilkaset, z bardziej zaawansowanymi funkcjami. Ja nie wgłębiałam się w kosmiczne możliwości inhalatora - miał być prosty, miał służyć całej rodzinie.

Wybór padł na tłokowy inhalator AbakusBaby Savea. W Aptece Gemini kosztował 109,99 zł. Posiada maseczki dla małego i dużego człowieka, a także co bardzo pomocne i na co przed zakupem nawet nie zwróciliśmy uwagi - rurkę zakończoną smoczkiem. Pomimo, że R. nie jest smoczkowa, nie umie pić z butelki - dodatkowa końcówka doskonale zdaje egzamin. R. go sobie gryzie i się nim bawi, a mimo to jest inhalowana. 
 



Końcówkę w postaci smoczka można dokupić - myślę, że będzie pasować nawet do inhalatorów innej firmy. Jej koszt to kilkanaście złotych.

Mieszanka leków do inhalacji

Przy infekcjach korzystamy z przepisu na mieszankę do inhalacji z naszej wizyty u pediatry. Pani doktor zaleciła następujące składniki:
- 1 ml soli fizjologicznej,
- 1 ml Pulmicortu,
- 5 kropli Berodualu.

R. nie traktuje inhalacji jako specjalnej rozrywki, jednak po zabiegach kilka razy dziennie (2-3) widać poprawę. Inhalacje warto rozpocząć już przy pierwszych objawach przeziębienia. Zarówno u małych, jak i dużych.