poniedziałek, 23 listopada 2015

Śnieg

I patrzysz na to dziecko, w którym widzisz swoje i jego odbicie. I wiesz, że dzieje się coś dziwnego, niemożliwego przecież, że taki mały, tak idealny człowiek siedzi (!) naprzeciw Ciebie, wyciąga swoją małą rączkę, której paluszek jest długości mojego jednego paliczka, uśmiecha się i koniecznie chce chwycić Cię za dolną wargę i postukać małymi paznokciami w zęby.

I jeszcze w tej samej minucie denerwuje się, że nie ma pod tą małą ręką jakiejś grzechotki czy innego gryzaka, zabawki, która wzbudziłaby zainteresowanie małego człowieka, z którą wszedłby w interakcję, postukał o moją głowę, zanosząc się przy tym ze śmiechu.

I dopiero teraz, po tych paru miesiącach wspólnego, nierozłącznego życia naprawdę wiem, że żyłam na siedemdziesiąt procent. Że taki mały człowiek, co go stworzyło dwoje, nie ma sobie równych i że otworzył w sercu i w głowie szufladki ogromnej wdzięczności, miłości, szaleństwa, rozmaitych onomatopei i śmiechu sprzedawanego na tony.

Dziś pierwszy śnieg, łapany w małe dłonie i na języczek. Zimę kocham od zeszłego stycznia miłością wielką.

sobota, 14 listopada 2015

Drewniane zabawki w Lidlu i Biedronce

Biedny mój portfel - w przyszłym tygodniu Lidl i Biedronka wprowadzą do oferty zabawki, m.in. wykonane z drewna.

Kilka z nich wpadło mi w oko dla R. (te biedne gwiazdki oznaczają moich faworytów. Mąż grafik łapie się za głowę) w ramach np. mikołajkowego prezentu, pomimo określenia wieku zabawy przez sklep >3 lat. Zweryfikuję jeszcze ich jakość, bo ceny są bardzo zachęcające.

Fragment Lidlowej gazetki.


Gazetka Lidlowa (tutaj) dostępna od 19.11 i Biedronkowa (tutaj) od 16.11.

środa, 11 listopada 2015

Kolejkowo - atrakcja dla małych i dużych | #wewrocławiu

Dziś, korzystając z uroku gratisowego dnia wolnego, wybraliśmy się w trójkę na wystawę “Kolejkowo” na Dworzec Świebodzki we Wrocławiu. Przez godzinę przypatrywaliśmy się rewelacyjnie wykonanym makietom, w których zadbano o każdy szczegół.


Pociągi nowszej i starszej generacji pokonywały trasy m.in. Karpacza i Wrocławia. Makieta przedstawia wiele scen z życia toczącego się niedaleko torów kolejowych. R. z radością witała każdy przejeżdżający obok niej pociąg ;)

Nad makietą pracowało w sumie 12 osób. Do dyspozycji zwiedzających jest parter (na wykonanie tamtejszych makiet poświęcono 2 lata) i piętro (tworzone przez 9 miesięcy).

Wejście kosztuje 15/19 zł, dzieci do lat 3 wchodzą bezpłatnie. Czekamy na wakacje przyszłego roku, bo wtedy mają otworzyć kolejne skrzydło do oglądania. Chłopak z obsługi zdradził nam, że nowa makieta ma zobrazować czasy II wojny światowej.

Na wystawę można wjechać wózkiem - na początku trzeba pokonać trzy schodki, wewnątrz na parterową makietę jest przygotowany podjazd. Aby dostać się na piętro, trzeba wyjąć dziecko z wózka, choć taka potrzeba pojawi się i tak wcześniej - z perspektywy wozu dziecko nic nie zobaczy. W pomieszczeniu jest miejsce, w którym można zaparkować nawet duży wózek. Dla chodzących maluchów przygotowano specjalne stopnie, z których mogą podziwiać największą makietę kolejową w Polsce.




poniedziałek, 9 listopada 2015

Poranki

     Korzystając z chwili, gdy R. obłożona książeczkami o Kreciku, pracowitym świetliku, zwierzętach dzikich i innych takich siedzi w kojcu, biegnę do łazienki ogarnąć twarz i włosy. Szybkie przetarcie skóry płynem micelarnym, kontrolne rzucenie okiem na R. Krem, pomieszane odcienie fluidu na całość, a że R. sypia ostatnio różnie, potrzebny jest efekt tzw. szpachli. Kontrolne oko, bawi się, przekłada strony, wyrzuca, sięga znów, wszystko gra. Cień, żeby odszarzyć trochę twarz, tusz, róż, zerknięcie na R. Teraz włosy, pozornie błachostka. W czasie połogu myślałam, że ominie mnie wypadanie i to całe zamieszanie z osłabianiem się włosów, łysieniem niemalże. Oczywiście nie ominęło moich piórek i to, co nie wypadło w ciąży i przez pierwsze tygodnie po niej, postanowiło wypaść praktycznie w jednej chwili. “Odrosną” - słyszałam. I faktycznie, odrastają. Każdy w swoim tempie, w wybranym przez siebie kierunku, dzięki czemu wyglądam, jakbym była sama sobie fryzjerem (dobieranego nauczyłam się w You Tuba, co uważam za mój największy sukces pokroju fryzjerstwa). Z radością powitałam myśl, że jesień równa się czapka i moje starania ogarnięcia tego co na głowie nie zostaną wystawione na światło dzienne. Spięte, jeżyk spryskany jako tako lakierem, ugładzony. Lecę po R., która już skarży się na brak nowych lektur. Sprawnie przewijam, ubieram, w między czasie daję pić, przebieram znów bo mi się przechylił kubeczek, cierpliwość R. topnieje wraz z nałożeniem na nią kolejnych warstw odzieży. Ląduje w wozie, przodem do świata, to już atrakcyjniej, ale w naszym mieszkaniu o temperaturze tropikalnej nie jest to wystarczające. Wskakuję w jeansy i co tam jeszcze trzeba, lecą do wozu, sięgam do torby, wygrzebują pampersy, podkład do przewijania, chusteczki nawilżające, mus owocowy, świnkę Pepę, gryzaki, grzechotki, jeszcze raz gryzaki - czapki brak. Nerw dziecka rośnie, wymuszając na mnie wyjście z tego ukropu. Nerwowość udziela się i mnie. Czapki brak. Czas zapoznać otoczenie z nowymi trendami na głowie.

środa, 4 listopada 2015

Czas i jego brak

Ostatnio mało nas tu. Kilka zmian (oby na lepsze!) skutkuje tymczasowym opadnięciem z sił. Wkurza mnie to tym bardziej, że za oknem fantastyczna jesień, a ja kiszę nas w czterech ścianach, zamiast cały dzień łazić, poznawać, oglądać, zwiedzać.

Do końca urlopu macierzyńskiego pozostały trzy miesiące. Matko, na samą myśl ściska mi się serce, zaciskają zęby i czoło robi się gorące. Za trzy miesiące nasze życie będzie wyglądać znacznie inaczej.

Prawdopodobnie już nigdy nie będę mogła się nią nacieszyć tak jak w okresie tego rocznego urlopu. Boli to szczególne teraz, gdy komunikacja z R. przybiera zupełnie inną formę. Gdy świadomie bije “brawo”, chce się przytulić, woła mnie, cieszy się na widok zegara wiszącego na ścianie. Mam nadzieję, że tęsknota nie złamie mi serducha. Ale ale, przecież jeszcze całe trzy miesiące ciągle razem!